poniedziałek, 6 czerwca 2016

Recenzja książki #1


Piotr C., Pokolenie IKEA. Kobiety

Zainteresowała mnie nota wydawnicza na okładce tej książki:



Prowokacyjna, pełna czarnego humoru, obrazoburcza kontynuacja bestsellerowej powieści Piotra C. „Pokolenie Ikea”, która – drukowana fragmentami w Angorze – wywołała wśród czytelników szereg skrajnych reakcji – od zachwytu po obrzydzenie.

Ostry romans biurowy tylko dla dorosłych?

Autobiografia?

Powieść o marzeniach lemingów, życiu w korporacji i tęsknocie za anarchią?

Satyra na społeczeństwo skupione na konsumpcji?

Instruktaż dla mężczyzn, którzy nie rozumieją kobiet?


Pierwszej powieści nie czytałam, więc nie bardzo miałam się do czego odnieść, ale wyżej przytoczona nota wydawnicza na tyle mnie zainteresowała, że postanowiłam nabyć tę książkę. Z czystej ciekawości.



Czy określenie satyra to odpowiednie słowo dla tej książki? I tak, i nie. Częściowo spełnia swoje zadanie i przedstawia bohaterów w krzywym zwierciadle, ale gdy w satyrze nie ma miejsca na coś pozytywnego tu mamy światełko w tunelu.



Głównym bohaterem jest Czarny. Wraz ze swoimi kolegami i koleżankami z korporacji są przedstawicielami tytułowego pokolenia – pokolenia IKEA, czyli trzydziestoparolatkowie pnący się po drabinie korporacyjnej kariery coraz wyżej i wyżej. Czasem nawet nie pną się w górę, ale kurczowo trzymają się tego miejsca, w którym aktualnie się znajdują. Bo przecież jest kredyt do spłacenia, bo trzeba kupić kolejny cholernie drogi kostium do lansowania się na korporacyjnym korytarzu. Posługują się znanym tylko sobie korpo slangiem. Żyją życiem korpo. Żyją korpo plotkami. Nawet jeżeli mają czas wolny spędzają go ze znajomymi z korpo. Zdaje się, że absolutnie nie mają swojego życia oderwanego choćby na chwilę od korporacji. A jak już opuszczą korporacyjne mury okazuje się, że nie bardzo wiedzą, co ze sobą zrobić. Więc spotykają się po klubach, wlewają w siebie alkohol, nie stronią od szybkiego seksu bez zobowiązań, bo jedyne zobowiązania, które mają to zobowiązania wobec swojej korporacji. I tak ucieka dzień za dniem.



Smutny obraz tego pokolenia wyłania się z książki. Smutny, ale aż do bólu prawdziwy. A gdzie tu czas i miejsce na zawiązywanie relacji z drugim człowiekiem? Gdzie tu jest czas i miejsce na rozmowę z samym sobą? Gdzie tu czas i miejsce na dbanie o swoje zdrowie i swój rozwój? Gdzie tu czas i miejsce na prawdziwe, wartościowe życie? Jest tylko ogromna samotność, do której nikt nie chce się przyznać. Mam wrażenie, że tu każdy udaje kogoś, kim tak naprawę nie jest.



Ale jest nadzieja, że nastąpi moment opamiętania. Główny bohater już się wyłamał z obowiązujących w korporacji zasad. Nie chciał zgodzić się na nie i miał odwagę wypowiedzieć to co myśli i czuje, a nie to, czego od niego oczekiwała korporacja. Może mógł zrobić to w nieco innej formie, ale i tak byłam pod wrażeniem. Czarny miał przygotować listę osób do zwolnienia. Nie zrobił tego.


„To tak ma to już wyglądać? Do końca mojego życia? Mam stać przed lustrem i nie lubić tego gościa odbijającego się w szkle? I tak go zazwyczaj nie lubię”. Usiadłem za biurkiem. „Nie jestem swoją pracą. Nie jestem swoim kredytem na mieszkanie. Słuchaj. Uśmiechaj się. Zgadzaj. Odbieraj przelew. Kupuj rzeczy, które nie są ci potrzebne”.

 



Kiedy wyrzucają cię z pracy, są określone procedury. Szef twojego działu wyznacza listę potencjalnych osób, które uważa za bezużyteczne. Trzyma ją w brązowej kopercie – nigdy nie wysyła jej mailem, bo mogłaby wyciec. Lista trafia wyżej – do szefa twojego szefa. On ją akceptuje, a później wysyła do HR. Również w brązowej kopercie. Pierwsi o tym, że jesteś zwolniony, wiedzą informatycy. Odcinają ci służbową pocztę. Odcinają służbowy telefon. Odcinają kartę magnetyczną, która jest twoją przepustką w korpoświecie. Bez niej nie jesteś w stanie otworzyć żadnych drzwi. Zabierają samochód. Zostajesz nagi i bezbronny jak pisklę, które wypadło na ryj z gniazda. Zaczynasz gorączkowo kalkulować: „Co dalej?”.



Niech ten cytat będzie przestrogą. Praca w życiu jest bardzo ważna, ale nigdy nie powinna być ważniejsza od drugiego człowieka. Pracę możemy stracić z dnia na dzień, nawet jeżeli byliśmy jej całkowicie oddani. Po prostu pewne rzeczy dzieją się poza nami. Musimy w końcu uświadomić sobie, że jesteśmy tylko marionetkami w korporacyjnym świecie.


2 komentarze:

  1. Książka wygląda na ciekawą. Szczerze mówiąc tylko obiła mi się o uszy, ale jakoś nigdy mnie do niej nie ciągnęło, chyba pora to zmienić :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Książkę czyta się szybko i lekko. Myślę, że każdy będzie mógł wynieść z niej coś dla siebie:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń