Piotr
C., Pokolenie IKEA. Kobiety
Zainteresowała
mnie nota wydawnicza na okładce tej książki:
Prowokacyjna, pełna
czarnego humoru, obrazoburcza kontynuacja bestsellerowej powieści Piotra C.
„Pokolenie Ikea”, która – drukowana fragmentami w Angorze – wywołała wśród
czytelników szereg skrajnych reakcji – od zachwytu po obrzydzenie.
Ostry romans biurowy
tylko dla dorosłych?
Autobiografia?
Powieść o marzeniach
lemingów, życiu w korporacji i tęsknocie za anarchią?
Satyra na
społeczeństwo skupione na konsumpcji?
Instruktaż dla
mężczyzn, którzy nie rozumieją kobiet?
Pierwszej
powieści nie czytałam, więc nie bardzo miałam się do czego odnieść, ale wyżej
przytoczona nota wydawnicza na tyle mnie zainteresowała, że postanowiłam nabyć
tę książkę. Z czystej ciekawości.
Czy
określenie satyra to odpowiednie słowo dla tej książki? I tak, i nie. Częściowo
spełnia swoje zadanie i przedstawia bohaterów w krzywym zwierciadle, ale gdy w
satyrze nie ma miejsca na coś pozytywnego tu mamy światełko w tunelu.
Głównym
bohaterem jest Czarny. Wraz ze swoimi kolegami i koleżankami z korporacji są
przedstawicielami tytułowego pokolenia – pokolenia IKEA, czyli
trzydziestoparolatkowie pnący się po drabinie korporacyjnej kariery coraz wyżej
i wyżej. Czasem nawet nie pną się w górę, ale kurczowo trzymają się tego
miejsca, w którym aktualnie się znajdują. Bo przecież jest kredyt do spłacenia,
bo trzeba kupić kolejny cholernie drogi kostium do lansowania się na
korporacyjnym korytarzu. Posługują się znanym tylko sobie korpo slangiem. Żyją
życiem korpo. Żyją korpo plotkami. Nawet jeżeli mają czas wolny spędzają go ze
znajomymi z korpo. Zdaje się, że absolutnie nie mają swojego życia oderwanego
choćby na chwilę od korporacji. A jak już opuszczą korporacyjne mury okazuje
się, że nie bardzo wiedzą, co ze sobą zrobić. Więc spotykają się po klubach,
wlewają w siebie alkohol, nie stronią od szybkiego seksu bez zobowiązań, bo
jedyne zobowiązania, które mają to zobowiązania wobec swojej korporacji. I tak ucieka dzień za dniem.
Smutny
obraz tego pokolenia wyłania się z książki. Smutny, ale aż do bólu
prawdziwy. A gdzie tu czas i miejsce na zawiązywanie relacji z drugim
człowiekiem? Gdzie tu jest czas i miejsce na rozmowę z samym sobą? Gdzie tu
czas i miejsce na dbanie o swoje zdrowie i swój rozwój? Gdzie tu czas i miejsce
na prawdziwe, wartościowe życie? Jest tylko ogromna samotność, do której nikt
nie chce się przyznać. Mam wrażenie, że tu każdy udaje kogoś, kim tak naprawę
nie jest.
Ale
jest nadzieja, że nastąpi moment opamiętania. Główny bohater już się wyłamał z obowiązujących
w korporacji zasad. Nie chciał zgodzić się na nie i miał odwagę wypowiedzieć to
co myśli i czuje, a nie to, czego od niego oczekiwała korporacja. Może mógł
zrobić to w nieco innej formie, ale i tak byłam pod wrażeniem. Czarny miał
przygotować listę osób do zwolnienia. Nie zrobił tego.
„To tak ma to już
wyglądać? Do końca mojego życia? Mam stać przed lustrem i nie lubić tego gościa
odbijającego się w szkle? I tak go zazwyczaj nie lubię”. Usiadłem za biurkiem.
„Nie jestem swoją pracą. Nie jestem swoim kredytem na mieszkanie. Słuchaj. Uśmiechaj
się. Zgadzaj. Odbieraj przelew. Kupuj rzeczy, które nie są ci potrzebne”.
…
Kiedy wyrzucają cię z
pracy, są określone procedury. Szef twojego działu wyznacza listę potencjalnych
osób, które uważa za bezużyteczne. Trzyma ją w brązowej kopercie – nigdy nie
wysyła jej mailem, bo mogłaby wyciec. Lista trafia wyżej – do szefa twojego
szefa. On ją akceptuje, a później wysyła do HR. Również w brązowej kopercie.
Pierwsi o tym, że jesteś zwolniony, wiedzą informatycy. Odcinają ci służbową
pocztę. Odcinają służbowy telefon. Odcinają kartę magnetyczną, która jest twoją
przepustką w korpoświecie. Bez niej nie jesteś w stanie otworzyć żadnych drzwi.
Zabierają samochód. Zostajesz nagi i bezbronny jak pisklę, które wypadło na ryj
z gniazda. Zaczynasz gorączkowo kalkulować: „Co dalej?”.
Niech
ten cytat będzie przestrogą. Praca w życiu jest bardzo ważna, ale nigdy nie
powinna być ważniejsza od drugiego człowieka. Pracę możemy stracić z dnia na
dzień, nawet jeżeli byliśmy jej całkowicie oddani. Po prostu pewne rzeczy
dzieją się poza nami. Musimy w końcu uświadomić sobie, że jesteśmy tylko marionetkami w korporacyjnym świecie.
Książka wygląda na ciekawą. Szczerze mówiąc tylko obiła mi się o uszy, ale jakoś nigdy mnie do niej nie ciągnęło, chyba pora to zmienić :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę czyta się szybko i lekko. Myślę, że każdy będzie mógł wynieść z niej coś dla siebie:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń