Te słowa usłyszałam ostatnio od swojej
znajomej. I wiecie co? Strasznie mnie nimi zirytowała! Jak to w piątek
niezobowiązująco paplałyśmy o weekendzie. Kto co robi. Kto ma jakie plany. Kto
gdzie wyjeżdża. Wyrwało mi się i powiedziałam, że wybieram się na masaż
relaksacyjny. Mało tego, przymknęłam oczy i rozmarzonym głosem opowiadałam jak
będzie świetnie … że nie mogę się doczekać … że czeka mnie 60 minut masażu
całego ciała … że z pewnością doskonale się zrelaksuję po ciężkim tygodniu w
pracy … że będzie bosko … Z rozmarzenia wyrwały mnie słowa koleżanki: „No tak,
kto bogatemu zabroni”. I zaczęła się dyskusja.
Już miałam powiedzieć, że ona tygodniowo
wydaje więcej pieniędzy na papierosy, niż ja na masaż, na który wybieram się
raz w kwartale. Już miałam przeliczać ile razy ona mogłaby wybrać się na
wspaniały masaż, gdyby choć trochę ograniczyła palenie papierosów. Już miałam
wygłosić tyradę, że masaż relaksacyjny to nie żaden luksus zarezerwowany
wyłącznie dla celebrytów czy ludzi zamożnych, ale jest dostępny także dla tych zwykłych.
Już miałam perorować, że wyjście dwóch osób do kina w weekend może być droższe,
niż ten cholerny masaż.
Powstrzymałam się, bo zrozumiałam, że jeżeli
ktoś nie dba w życiu o jego jakość nie zrozumie mojego punktu widzenia. Nauczkę
mam na przyszłość, że w pracy najlepiej rozmawiać o pracy.
Masaż był cudowny. Ja byłam wypoczęta i
zrelaksowana. Z nową energią mogłam dalej rozkoszować się weekendem. Nauczyłam
się tego, jak ważna jest regeneracja i ciała, i umysłu. Pracuję od poniedziałku
do piątku. Soboty i niedziele mam wolne. Wypracowałam sobie taki styl, że w
tygodniu jestem maksymalnie zaangażowana w sprawy służbowe i jestem nastawiona
na jak najlepsze wykonywanie swoich obowiązków, natomiast weekendy są dla mnie
i dla mojej rodziny. Nie można przecież funkcjonować non stop na pełnych
obrotach. Staram się urozmaicać sobie czas i jeśli pogoda na to pozwala staram
się przebywać sporo na świeżym powietrzu i blisko przyrody. Nauczyłam się
również tego, aby nie planować zbyt wielu spraw do zrobienia w weekend. To jest
czas na odpoczynek, a nie zawody w wykonywaniu zadań. Kto więcej? Kto prędzej?
Odkąd opanowałam sztukę wypoczynku z większą
energią rozpoczynam kolejny tydzień pracy. Wraz z upływem czasu i nabraniem
doświadczenia nie uczestniczę już w licytacji, ile sobotnich i niedzielnych
godzin pracowałam. Absolutnie nie mam wyrzutów sumienia, że służbową pocztę
sprawdzam w poniedziałek w pracy, a nie wiszę na służbowym telefonie całe
niedzielne popołudnie. Bo zamierzam dać swojej pracy maksimum siebie od poniedziałku
do piątku, a dwa pozostałe dni tygodnia to czas przeznaczony na odprężenie.
Wszak wiadomo, że wypoczęty pracownik, to efektywny pracownik.
Dokładnie :-) Pracę trzeba zdecydowanie oddzielać od życia prywatnego!
OdpowiedzUsuńRacja! Po raz kolejny przekonałam się o tym :)
UsuńU mnie z tym oddzielaniem pracy i życia nie jest zbyt dobrze. Pewnie dlatego, że pracuje w domu :)
OdpowiedzUsuńZwrotu "kto bogatemu zabroni" używam dość często, ale w zupełnie innym kontekście. Najczęściej do skwitowania jakiejś głupoty, którą sama zrobię :)
Każda praca ma swój urok :) A co do zwrotu "kto bogatemu zabroni" jakże wiele zależy od kontekstu :) Pozdrawiam!
UsuńMnie też denerwuje takie podejście! Przecież Ty pieniędzy nie ukradłaś, tylko może sobie odłożyłaś, albo na tyle dużo zarabiasz, że jesteś wstanie wyjść na masaż... Boże, gdyby to był lot w kosmos, albo kupno wyspy... okej! Ale idziesz na masaż... to tak jak inny idzie kupić buty, albo iść do kina :)
OdpowiedzUsuńWspółczuję Ci... ale widać, że wiesz, co jest dla Ciebie dobre! Tak trzymaj! :)
Dobrze skomentowane :)
Usuń