niedziela, 4 września 2016

Kto bogatemu zabroni?



Te słowa usłyszałam ostatnio od swojej znajomej. I wiecie co? Strasznie mnie nimi zirytowała! Jak to w piątek niezobowiązująco paplałyśmy o weekendzie. Kto co robi. Kto ma jakie plany. Kto gdzie wyjeżdża. Wyrwało mi się i powiedziałam, że wybieram się na masaż relaksacyjny. Mało tego, przymknęłam oczy i rozmarzonym głosem opowiadałam jak będzie świetnie … że nie mogę się doczekać … że czeka mnie 60 minut masażu całego ciała … że z pewnością doskonale się zrelaksuję po ciężkim tygodniu w pracy … że będzie bosko … Z rozmarzenia wyrwały mnie słowa koleżanki: „No tak, kto bogatemu zabroni”. I zaczęła się dyskusja.

Już miałam powiedzieć, że ona tygodniowo wydaje więcej pieniędzy na papierosy, niż ja na masaż, na który wybieram się raz w kwartale. Już miałam przeliczać ile razy ona mogłaby wybrać się na wspaniały masaż, gdyby choć trochę ograniczyła palenie papierosów. Już miałam wygłosić tyradę, że masaż relaksacyjny to nie żaden luksus zarezerwowany wyłącznie dla celebrytów czy ludzi zamożnych, ale jest dostępny także dla tych zwykłych. Już miałam perorować, że wyjście dwóch osób do kina w weekend może być droższe, niż ten cholerny masaż.

Powstrzymałam się, bo zrozumiałam, że jeżeli ktoś nie dba w życiu o jego jakość nie zrozumie mojego punktu widzenia. Nauczkę mam na przyszłość, że w pracy najlepiej rozmawiać o pracy.

Masaż był cudowny. Ja byłam wypoczęta i zrelaksowana. Z nową energią mogłam dalej rozkoszować się weekendem. Nauczyłam się tego, jak ważna jest regeneracja i ciała, i umysłu. Pracuję od poniedziałku do piątku. Soboty i niedziele mam wolne. Wypracowałam sobie taki styl, że w tygodniu jestem maksymalnie zaangażowana w sprawy służbowe i jestem nastawiona na jak najlepsze wykonywanie swoich obowiązków, natomiast weekendy są dla mnie i dla mojej rodziny. Nie można przecież funkcjonować non stop na pełnych obrotach. Staram się urozmaicać sobie czas i jeśli pogoda na to pozwala staram się przebywać sporo na świeżym powietrzu i blisko przyrody. Nauczyłam się również tego, aby nie planować zbyt wielu spraw do zrobienia w weekend. To jest czas na odpoczynek, a nie zawody w wykonywaniu zadań. Kto więcej? Kto prędzej?

Odkąd opanowałam sztukę wypoczynku z większą energią rozpoczynam kolejny tydzień pracy. Wraz z upływem czasu i nabraniem doświadczenia nie uczestniczę już w licytacji, ile sobotnich i niedzielnych godzin pracowałam. Absolutnie nie mam wyrzutów sumienia, że służbową pocztę sprawdzam w poniedziałek w pracy, a nie wiszę na służbowym telefonie całe niedzielne popołudnie. Bo zamierzam dać swojej pracy maksimum siebie od poniedziałku do piątku, a dwa pozostałe dni tygodnia to czas przeznaczony na odprężenie. Wszak wiadomo, że wypoczęty pracownik, to efektywny pracownik.

6 komentarzy:

  1. Dokładnie :-) Pracę trzeba zdecydowanie oddzielać od życia prywatnego!

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie z tym oddzielaniem pracy i życia nie jest zbyt dobrze. Pewnie dlatego, że pracuje w domu :)
    Zwrotu "kto bogatemu zabroni" używam dość często, ale w zupełnie innym kontekście. Najczęściej do skwitowania jakiejś głupoty, którą sama zrobię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda praca ma swój urok :) A co do zwrotu "kto bogatemu zabroni" jakże wiele zależy od kontekstu :) Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Mnie też denerwuje takie podejście! Przecież Ty pieniędzy nie ukradłaś, tylko może sobie odłożyłaś, albo na tyle dużo zarabiasz, że jesteś wstanie wyjść na masaż... Boże, gdyby to był lot w kosmos, albo kupno wyspy... okej! Ale idziesz na masaż... to tak jak inny idzie kupić buty, albo iść do kina :)
    Współczuję Ci... ale widać, że wiesz, co jest dla Ciebie dobre! Tak trzymaj! :)

    OdpowiedzUsuń