Ostatnie miesiące były dla mnie bardzo
trudne. Galopujące zmiany w pracy, za którymi ciężko było nadążyć. Tym
bardziej, że nie były to zmiany na lepsze. Wręcz przeciwnie! Najbardziej
dołujące dla mnie było to, że niestety absorbowały cały mój czas. Także ten
prywatny! Odbiło się to i na moim zdrowiu, i na mojej rodzinie.
W końcu powiedziałam dość! Tak dłużej
być nie może. Z szacunku do samej siebie odważyłam się na poważną rozmowę z
przełożonym w nadziei na rozstrzygnięcie tej patowej sytuacji. I wiecie co?
Warto było! Trzeba walczyć o swoje. Ale zanim przystąpimy do walki trzeba
odpowiedzieć sobie na dwa podstawowe pytania: co chcemy osiągnąć i jak chcemy
to zrobić?
W moim przypadku to był nadmiar
obowiązków. Rozmawiając z moim przełożonym silnie akcentowałam, że chciałabym
skupić się wyłącznie na tych zadaniach, z których jestem rozliczana. Nie mogę robić
wszystkiego i za wszystkich. Bo zawsze coś będzie niedopilnowane, nie zrobione
albo zrobione nienależycie. A o rzetelność i słowność dbam. To moja wizytówka.
Wychodzę z założenia, że jak czegoś się podejmuję to chcę to zrobić najlepiej
jak potrafię i terminowo.
Zanim poszłam na rozmowę przygotowałam
spis wszystkich czynności, które wykonałam przez ostatnie dwa tygodnie. Piękny
plik w Excelu zatytułowałam: „Rejestr czynności”. Kolorami zaznaczyłam te
zadania, które wynikają z mojego zakresu obowiązków i co do tego nie było
żadnych wątpliwości. Musiałam je zrobić i już. Innym kolorem zaznaczyłam te
czynności, które wykonałam, a którymi zajmować się nie powinnam. Następnie
innymi kolorami zaznaczyłam te, które wykonywałam w godzinach pracy i w biurze
oraz te, którymi musiałam zająć się w domu. Chciałam unaocznić niefunkcjonujący
system przydzielania zadań. Zaproponowałam oczywiście gotowe rozwiązanie: zatrudnienie
dodatkowego pracownika, bo jak wynika z mojego rejestru przez ostatni niemalże
rok wykonywałam pracę, która powinna być rozdzielona na dwa pełnoetatowe
stanowiska.
Co innego przekonać do swoich racji i
przedstawić gotowe rozwiązanie, a co innego wprowadzić je w życie. To był czas
na przystąpienie do kolejnej części planu. Pracuję w wymiarze godzinowym zgodnie
z moją umową o pracę. Mój dzień pracy to osiem godzin. I w ciągu tych ośmiu
godzin robię tyle, ile jestem w stanie (a pracuję naprawdę sprawnie). Jeżeli
czegoś nie zdążę zrobić to trudno. Musi poczekać.
Pracodawcy muszą nauczyć się szanować
pracownika. Bo szanowany, nieprzepracowany, niesfrustrowany pracownik to
pracownik zdrowy, efektywny, twórczy i zaangażowany. Nie godzę się na nadmiar
obowiązków, bo nawet wypłacana od czasu do czasu premia nie zrekompensuje
strat. Stratą w tym przypadku jest brak czasu na odpoczynek i regenerację, brak
czasu dla rodziny, brak czasu na własny rozwój. A czasu nie kupię sobie za
żadne pieniądze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz