Jakiś czas temu po bardzo długiej
przerwie wybrałam się do mojego ulubionego kina. W związku z tym, że chciałam
skutecznie oderwać się od codziennej gonitwy z dostępnego repertuaru wybrałam
komedię. A co! I faktycznie śmiałam się co nie miara, ale ostatecznie wyszło na
to, że to śmiech przez łzy. Słodko-gorzki film „Dobrze się kłamie w miłym
towarzystwie” w reżyserii Paolo Genovese skłania do wielu refleksji, przy
których nasza mina może zrzędnąć.
Pewne małżeństwo zaprasza na kolację swoich starych znajomych.
Dwie pary i jednego singla. Początkowo wszystko przebiega zgodnie z planem.
Rocco i Eva (tu muszę wspomnieć o świetnej roli Kasi Smutniak) doprawiają
potrawy, pojawiają się pierwsi goście, później kolejni i kolejni. Gdy wszyscy
są w komplecie zasiadają do stołu i zaczynają zwykłą pogawędkę. Co nowego? Co
ciekawego? W pewnym momencie pada propozycja dość ryzykownej zabawy. Otóż
polega ona na tym, aby do końca spotkania wszystkie SMS-y czytać na głos, a
odbierane rozmowy telefoniczne prowadzić na głośnomówiącym.
Szybko okazało się, że pomysł na
urozmaicenie wieczoru nie był zbyt trafiony. Z ust szybko schodziły uśmiechy, a
pojawiał się grymas niepewności. W oczach nie mogłam już dostrzec radości, a
widziałam strach. Oby nikt do mnie nie napisał! Oby nikt do mnie zadzwonił!
Zdawały się krzyczeć oczy.
Film obnażył smutną prawdę. Przede
wszystkim obłudę, brak akceptacji siebie, homofobię, zdrady małżeńskie,
kłamstwa. Najbardziej przygnębiający wniosek płynący z filmu to stwierdzenie,
że nie znamy najbliższych nam ludzi. Tak bardzo możemy się zdziwić. Drugi
wniosek dotyczy życia na pokaz. Na zewnątrz przykładne małżeństwo, a tak
naprawdę ogromnie nieszczęśliwe.
Przewrotne zakończenie zdaje się pozostawiać
nas z pytaniem, czy nie lepiej przymknąć oczy na te wszystkie niewygodne kwestie?
Przecież nikt z nas nie jest doskonały.
Nie słyszałam o tym filmie, ale bardzo lubię taką tematykę :)
OdpowiedzUsuńFilm jest świetny. Do tego ten włoski klimat :) Pozdrawiam!
Usuń