czwartek, 30 czerwca 2016

Recenzja książki # 2


Jerzy Pilch, Upadek człowieka pod Dworcem Centralnym

Recenzja książki



Z noty wydawniczej napisanej przez samego autora:


Zwykle ostro bronię się przed autobiograficzną diagnozą, tym razem, nawet dla siebie samego nieoczekiwanie, mówię na odwrót: „Upadek człowieka pod Dworcem Centralnym” w większym, niż się zdaje, stopniu jest książką osobistą.

Jak podróż to tylko z książką. Niezależnie czy jadę w delegację, czy na wycieczkę zawsze zabieram ze sobą książkę. Zazwyczaj wybieram taką, która jest dość małych gabarytów. Tym razem siedziałam w pociągu do Warszawy Centralnej. Dalej na lotnisko i do Mińska (Prezydent Łukaszenka pozwolił mi przyjechać, czyli bez problemu dostałam wizę :)). Cała droga z Pilchem. Upadek człowieka pod Dworcem Centralnym to wybrane teksty publikowane wcześniej w Polityce. Forma książki jak najbardziej odpowiednia na podróż.

Felietony, które zapadły mi w pamięci:


Jazda do Warszawy - Barwna wiwisekcja związków Pana Pilcha z Warszawą. Paralelnie w myślach dokonuję wiwisekcji własnych związków z Warszawą. Pilch czynił to w holu Hotelu Europejskiego, ja zaś w drodze do stolicy, która tym razem będzie jedynie punktem pośrednim na mojej trasie.


Czytanie w niedzielę - Istota piątku: koniec tygodnia wypełnionego pracą. Istota soboty: przygotowanie domu do niedzieli. Istota niedzieli: odpoczynek (wersja dla ateistów i wierzących niepraktykujących), wypełnianie Przykazania Bożego Pamiętaj, abyś dzień święty święcił (wersja dla wierzących praktykujących). Okazuje się, że wspomnienie babki, mającej swoją metodę dbania o podłogę może wywołać awanturę.


Ani tak, ani tak - Krótkie rozważanie, dlaczego Jan Dobraczyński będąc antysemitą ratował żydowskie dzieci…


Weekend z Gombrowiczem - Przygoda może zacząć się od nekrologu. Pod warunkiem, że to nie nasz nekrolog.

Bułka mało słona - Jest jakaś magia w obserwowaniu świata. Na chwilę przysiadamy, żeby przyjrzeć się innym. Pamiętajmy jednak, żeby nie wdawać się w niepotrzebne dyskusje i zawsze mieć opracowane wyjście awaryjne. Poza tym dawno nigdzie nie czytałam słowa rachityczny.


O topieniu pieca - Wspomnienia z domu rodzinnego bywają różne. Metoda babki, jak dbać o podłogi to jedno ze wspomnień. Drugie, o którym czytamy w tym felietonie to zimno. I wcale nie chodzi tu o metaforyczne zimno, ale najzwyklejsze w życiu zimno w nieprawidłowo ogrzewanym domu. I jak zwykle dwie konkluzje. Pierwsza: Prostota jest zasadą zarówno wielkich wynalazków, jak i wstrząsających opowieści (fragment felietonu). Druga: nawet, jeżeli bardzo kogoś kochaliśmy, ale ten ktoś przez wszystkie nasze wspólne zimy mroził nas w niedogrzanym domu, to pewnej zimy cieszymy się, że za ogrzewanie domu odpowiada ktoś inny. Nawet, jeżeli ...

Upadek człowieka pod Dworcem Centralnym - Gdy czytam opis upadku czuję, jakbym upadała razem z tym człowiekiem.


Cierpieć jak Iwaszkiewicz - Mocne postanowienie: jeszcze raz przeczytam dzienniki Iwaszkiewicza.


Mgła nad Łopuszną - Czytam i wspominam swój spacer po Łopusznej. Kocham góry i moim marzeniem jest zamieszkanie blisko nich.


Mój przewodnik po Warszawie - Uwielbiam Warszawę. Mówi się, że nieważne są miejsca, tylko ludzie. Też tak uważam, żeby była jasność. Wyjątkiem jest właśnie nasza urokliwa stolica. Do Warszawy wyjechałam nie znając tam nikogo. Po warszawskich ulicach chodziłam przepełniona uczuciem, że wróciłam do swojego miejsca. Może w poprzednim wcieleniu byłam warszawianką? Kto wie? Inaczej nie potrafię tego wytłumaczyć :)


Nieśmiali rezerwiści (1) - Nieśmiali faktycznie wyginęli. Mamy takie czasy, że trudno być nieśmiałym. Wręcz przeciwnie. Trzeba iść po swoje zdecydowanym krokiem.

Pozostałe felietony, które znajdziemy w książce to:

  1. Historia węża w butelce
  2. Trzy Czarodziejskie góry
  3. Zmierzch myśliciela
  4. Wszystko ułożone i skończone
  5. A może byś chciała dzieła Polaka?
  6. Śmieszna rura
  7. Ciastko z pianą
  8. Ciało epoki
  9. Pojedziemy białym koniem
  10. Cały Kornel
  11. Moje życie z laptopem
  12. Osobista historia futbolu
  13. Ułan na widecie
  14. Święty spokój
  15. Oddzielić ziarno od Maciąga
  16. Historia pewnej fotografii
  17. Siostra trenera
  18. Jak powstaje krytyk literacki
  19. Gdzie jest niebo?
  20. Ja, człowiek teatru
  21. Z punktu widzenia muzykanta
  22. Moi czcigodni korespondenci
  23. Ksiądz katolicki
  24. Bombardierzy kontra sybaryci
  25. Słupecka 6
  26. Włożyć gacie
  27. Osama wiecznie żywy
  28. Sto aspiryn
  29. Kwestia musu
  30. Duch opowieści
  31. Eutanazja i zmartwychwstanie
  32. Burek jest pogryziony
  33. Izba w izbie
  34. Boski Janusz
  35. Nieśmiali rezerwiści (2)
  36. Nieśmiali rezerwiści (3)

poniedziałek, 27 czerwca 2016

Droga z piosenką w tle.


Sezon wyjazdowy trwa w najlepsze. Wielu z nas wybiera się na dłuższe lub krótsze, planowane lub spontaniczne, lepiej lub gorzej zorganizowane wyjazdy. Większość z nas czyni przygotowania i stara się jak najlepiej wyszykować do podróży. Sporządzamy listę rzeczy do zabrania, pakujemy kosmetyczkę, kompletujemy apteczkę, przygotowujemy przeróżne akcesoria w zależności od tego, w jakie miejsce się udajemy i jaki charakter ma mieć nasz wypad. Czy to zwiedzanie miast, czy leżenie plackiem na plaży, czy wędrowanie po górskich szlakach, czy kajakowanie, czy przemierzanie kilometrów na rowerze. Niezależnie od tego czy będziemy stacjonować w hotelu, pensjonacie, wynajętym mieszkaniu, pod namiotem czy u znajomych musimy dotrzeć na miejsce. Środki lokomocji też oczywiście mogą być przeróżne. My najczęściej podróżujemy samochodem. Nie będę ukrywać, że to ja preferuję właśnie w taki sposób docierać do celu i nie będę ukrywać, że kieruje mną wyłącznie wygoda.

Tak czy siak dla mnie częścią przygotowań do wyjazdu jest również wyselekcjonowanie płyt do słuchania podczas jazdy samochodem. Kiedy znudzi nam się radio, kiedy stracimy możliwość odbierania fal radiowych mamy w zanadrzu płyty. Na takie okazje wybieram zazwyczaj tzw. składanki, aby repertuar był rozmaity bez konieczności zabierania ze sobą sterty płyt. Na najbliższy wyjazd zabieram ze sobą dwupłytowe wydanie Męskiego Grania 2015, również w dwupłytowym wydaniu Muzykę ciszy 3 Marka Niedźwieckiego i Polski Top Wszech Czasów.

A co znajdziemy na tych płytach?
Męskie Granie 2015 - 1
Lech Janerka – Ogniowe strzelby
Natalia Przybysz – Miód
Natalia Przybysz – Nazywam się niebo
Hey – Kto tam? Kto jest w środku?
Hey – Dancing With Tears In My Eyes
Artur Rojek – Easy
Artur Rojek – Lekkość
The Dumplings – Man Pregnant
The Dumplings – Freeze
Mela Koteluk – Żurawie orgiami
Mela Koteluk – Stale płynne
Curly Heads – Spiral Trap
Curly Heads – Housecall
Ten Typ Mes – Loveyourlife
Ten Typ Mes – Mieć czas
Fisz Emade Tworzywo – Magic Fly
Fisz Emade Tworzywo – Zwiedzam świat
Męskie Granie 2015 – 2
Męskie Granie Orkiestra 2015 – Armaty (Mela Koteluk i Bartek Fisz Waglewski)
Męskie Granie Orkiestra 2015 – Elektryczny (Dawid Podsiadło i Krzysztof Zalef Zalewski)
Męskie Granie Orkiestra 2015 - O, jaki dziwny, dziwny, dziwny (Bartek Fisz Waglewski i Tomek Lipiński)
Męskie Granie Orkiestra 2015 – Mówię ci, że (Mela Koteluk i Tomek Lipiński)
Męskie Granie Orkiestra 2015 – Spalam się (Bartek Fisz Waglewski)
Męskie Granie Orkiestra 2015 – Obracam w palcach złoty pieniądz (Krzysztof Zalef Zalewski)
Męskie Granie Orkiestra 2015 – Jestem sam (Tomasz Organek)
Nosowska – Przebijśnieg
Nosowska – Ziarno
Warszawskie Combo Taneczne – W Saskim Ogrodzie
Molesta Ewenement feat. Warszawskie Combo Taneczne – Morfina
L.U.C. feat. Irena Jarocka & Buka – Baśń o rozstaniu
Smolik / Kev Fox – Run
Smolik / Kev Fox – River
Maria Peszek feat. Zamilska – Sorry Polsko
Męskie Granie Orkiestra 2015 – Armaty (Mela Koteluk i Bartek Fisz Waglewski) w wersji studyjnej
Muzyka ciszy 3, Marek Niedźwiecki -1
Red Box – The Sign
Elton John – I’ve Seen That Movie Too
Yes – Hearts
Dan Fogelberg – Seeing You Again
Kenny Loggins – Leap Of Faith
Tears For Fears feat. Oleta Adams – Woman In Chains
Pascal Obispo – D'un Ave Maria
Nilda Fernandez – Las Cosas De Amor
Restless Heart – New York (Hold Her Tight)
Aztec Camera – Birds
Talk Talk – I Don’t Believe In You
Pete Murray – So Beautiful
Toni Childs – Heaven’s Gate
3rd Matinee – All The Way Home
Brian Protheroe – Pinball
Muzyka ciszy 3, Marek Niedźwiecki -2
Dead Can Dance – Amnesia
Craig Armstrong feat. Photek – Hymn 2
David Coverdale & Jimmy Page – Take Me For A Little While
Wishbone Ash – Persephone
Procol Harum – The King Of Hearts
The Moody Blues – Isn’t Life Strange
Bad English – Possession
10CC – I’m Not In Love
Barry Manilow – Please Don’t Be Scared
Oleta Adams – Get Here
Tina Turner – Why Must We Wait Until Tonight
Lionel Richie – Lady
Shirley Horn – Here’s To Life
Al Stewart – End Of The Day
Polski Top Wszech Czasów – Metz
Klaus Mitffoch - Klus Mitroh
Brygada Kryzys - Radioaktywny blok
Republika - Znak równości
Dżem - Mała Aleja Róż
Martyna Jakubowicz - Jeśli chcesz z kogoś kpić
SBB - Z których krwi krew moja
Budka Suflera - Breathing You
Boogie Town – Emily
Skaldowie – Jaskółka
Reni Jusis - A mogło być tak pięknie
De Su - Życie cudem jest
Edyta Bartosiewicz - Before You Came
Hedone & Renata Przemyk – Zapach
Voo Voo - Zbiera mi się
Lech Janerka - Historia podwodna
Polski Top Wszech Czasów – Stelmach
Republika – Nieustanne tango
Hey – Kto tam? Kto jest w środku?
Cool Kids Of Death – Butelki z benzyną i kamienie
Brygada Kryzys – Centrala
Myslovitz – To nie był film
Fotoness – Again Again
Muchy – Miasto doznań
Siekiera – Nowa Aleksandria
Aya RL – Ulica miasta
Hatifnats – Waking In The Dark
Kombajn Do Zbierania Kur Po Wioskach – Lewa strona literki M
Maanam – Salamander
Madame – Może właśnie Sybilla
Lenny Valentino – Chłopiec z plasteliny
Tworzywo Sztuczne – Moje piórko
Voo Voo – Ja żyję
Lech Janerka – Pieśń mijających się wielorybów
Polski Top Wszech Czasów – Baron
Ziyo – Wyspy
Ryszard Sygitowicz – Cavalcado
Zbigniew Hołdys - Co się stało z Magdą K.
Karin Stanek & Czerwono-Czarni - Jedziemy autostopem
Czerwone Gitary - Wróćmy na jeziora
Marek Biliński - Ucieczka z tropiku
T.Love - Autobusy i tramwaje
Elżbieta Mielczarek - Poczekalnia PKP
Wolna Grupa Bukowina - Sielanka o domu
Grzegorz Turnau & G. Dalaras - Louloudi (Kwiat)
Tadeusz Woźniak - Smak i zapach pomarańczy
Tilt - Mówię Ci, że...
Siekiera - Tak dużo, tak mocno
TSA – Wpadka

A Wy jaką muzykę najchętniej zabieracie ze sobą w drogę?








piątek, 24 czerwca 2016

Już za chwilę wakacje!


Estońska plaża.
Choć prawdziwe dwumiesięczne (a w czasach studiów to i trzymiesięczne) wakacje w moim życiu skończyły się już dawno temu bardzo lubię czekać na moje dwutygodniowe obecnie wakacje, zwane pospolicie urlopem wypoczynkowym! :)
Uwielbiam podziwiać przyrodę, nawet tę zwykłą.
Kiedy przypominam sobie ten czas sprzed kilku lat mogę śmiało powiedzieć, że urlop wypoczynkowy w moim życiu zagościł dopiero od czterech lat. To co było między wakacjami a urlopem wypoczynkowym mogę zdefiniować jako dni wolne od pracy. Dlaczego? A to dlatego, że wcześniej nie potrafiłam wypoczywać. Tak! Byłam pracoholikiem! Niby byłam na urlopie, bo trzeba było go wybierać, ale cały czas byłam uwikłana w sprawy służbowe. I to wcale nie dlatego, że zajmowałam mega kluczowe stanowisko w firmie. Nie dlatego, że jeden nieodebrany telefon z mojej strony zakończyłby się katastrofą i upadkiem firmy. A tylko dlatego, że jak już pisałam nie potrafiłam odpoczywać. Nie potrafiłam oddzielić życia zawodowego od osobistego.
Przystanek na kawę w małym, uroczym miasteczku.
Wydaje mi się, że nie kochałam samej siebie. Nie dbałam o swoje zdrowie zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Liczyła się tylko praca! Mało tego! Moje zaangażowanie w pracę i moje oddanie dla dobra firmy wcale nie przekładały się na wysokość pensji. W pewnym momencie stało się to dla mnie bardzo frustrujące. I wiecie co?
Nie mogłam zrezygnować z wizyty w białoruskiej siedzibie Dziadka Mroza.
Przestałam się przejmować. To nie znaczy, że odpuściłam sobie pracę. To znaczy, że nadal rzetelnie i należycie wypełniałam swoje obowiązki, ale wyłącznie w godzinach pracy i w zakresie własnych kompetencji. To znaczy, że przestałam przyjmować na klatę każde zadanie, bo jak nie ja to nikt (co jest oczywiście nieprawdą, ponieważ jak wiadomo nie ma ludzi niezastąpionych). Nauczyłam się poświęcać czas sobie po pracy. A to oznacza, że przestałam ganiać z pracy do domu, żeby obiad ugotować, uprasować, posprzątać i po drodze ogarnąć jeszcze zakupy. Okazało się, że mój mąż potrafi rozszyfrować listę zakupów, którą dla niego przygotowuję. Okazało się również, że potrafi układać naczynia w zmywarce. Nie wychodzi mu jeszcze segregacja prania, więc na razie to moja domena :)

Zachód słońca w estońskim miasteczku.

Ale miało być o wakacjach … uwielbiam odpoczywać blisko przyrody. Najlepiej tam, gdzie mało ludzi i gdzie są problemy z zasięgiem. To mają być dwa tygodnie totalnego odpoczynku, zmiany otoczenia i poniekąd zmiany utartego schematu dnia codziennego.
Urocze nadmorskie miasteczko.
To ma być czas, aby nabrać dystansu, aby mieć chwilę na refleksje, na aktywny wypoczynek, na sen, na regenerację, na próbowanie rzeczy nowych, na ciszę, na spokój, na brak rozmów telefonicznych, które ze względu na pracę mam w nadmiarze na co dzień. Jeżeli zwiedzam miasta, to maksymalnie na trzy dni. Cieszę się jak dziecko, bo moje wakacje już blisko, coraz bliżej. Jeszcze tylko jedna delegacja… Jeszcze tylko jeden raport… I mogę cieszyć się latem :)
Okolice Białowieskiego Parku Narodowego.

Poranny spokój.

Dziś wspomnienia w kilku zdjęciach z zeszłorocznego wyjazdu.

niedziela, 19 czerwca 2016

Piękny film dzisiaj oglądałam #2


Mowa o filmie „Mocna kawa wcale nie jest taka zła” w reżyserii Aleksandra Pietrzaka. Etiuda, która swoją premierę miała 21 maja 2014 roku. Kiedy zobaczyłam, że w obsadzie znajduje się Marian Dziędziel (Jacek) wiedziałam, że warto go obejrzeć. Druga główna rola należy do Wojciecha Mecwaldowskiego (Łukasz), co również było zachętą. Byłam bardzo zaskoczona, że dość krótki obraz może pokazać tak trudną historię i tyle emocji. Interesujące jest również to, że miejsce akcji zostało ograniczone do jednej przestrzeni, co pozwala skupić się wyłącznie na poruszonym w filmie problemie. Cała akcja rozgrywa się na wsi, w której mieszka Jacek. Pewnego dnia w odwiedziny przyjeżdża do niego  jego syn, Łukasz. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ostatnio widzieli się jakieś 18 lat temu.

Z ich topornych dialogów (topornych w sensie takim, że nie potrafili ze sobą rozmawiać, bo scenariusz filmu jest rewelacyjny) szybko można wysnuć wniosek, że wspólny dialog nie jest tym, w czym czują się dobrze. Co rusz któryś z nich się obrusza, złości, odwraca się plecami i najlepiej poszedłby w swoją stronę. Z ich rozmowy możemy się zorientować także, że przez ostatnich kilka lat kompletnie nie interesowali się sobą. Jacek nic nie wiedział o życiu swojego syna, z kolei Łukasz absolutnie nie miał pojęcia o zmianach, jakie zaszły u ojca. Nic nie wiedział o Wandzie, towarzyszce Jacka, która jako jedyna w zaistniałej sytuacji miała odwagę powiedzieć na głos to, do czego oni nie chcieli się przyznać. A może po prostu nie wiedzieli jakich słów użyć, aby nie zostały one opatrznie zrozumiane. Widać, że chcą się pogodzić, ale nie potrafią tego zrobić.


Problem właściwego doboru słów to jedno. Drugie to oszczędność tych słów. Z jednej strony Łukasz ma pretensje do ojca, że leciał do niego trzydzieści dwie godziny, a ten nawet nie zapyta co u niego. Z drugiej strony na pytania Jacka odpowiada zdawkowo, aby przypadkiem za dużo nie powiedzieć. Z jednej strony Łukasz chce podzielić się z ojcem swoim doświadczeniem (scena naprawy silnika), co Jacek odbiera jako chęć udowodnienia mu, że nie jest nieudacznikiem. Jak to, smarkacz będzie go uczył?! Nieporozumienie, nieporozumienie i jeszcze raz nieporozumienie. Niby mówią do siebie, ale nie słuchają się przy tym nawzajem. Nie ma między nimi żadnego zrozumienia. Łukasz mimo wszystko próbuje wytłumaczyć ojcu siłę dialogu. Nie słów wyrzucanych z siebie w złości, a właśnie dialogu. Zarzuca ojcu, że nie potrafi powiedzieć na głos czego chce, co czuje, czego oczekuje. Godzi się pić zbyt mocną kawę, która nie bardzo mu smakuje, aby tylko nie urazić Wandy.

Łukasz aranżuje taką sytuacje, w której Jacek delikatnie sugeruje Wandzie, że kawa jest ciut za mocna. I co się okazało? Reakcja Wandy pozostawiała wiele do życzenia i odbiegała od oczekiwań Łukasza … Ale na tym też polega urok tego filmu. W zabawny sposób pokazać złożony temat. Nie w śmieszny, a zabawny. A ileż prawdy zawarto w filmowych kadrach.


Historia poniekąd zatoczyła koło. Łukasz cieszy się z otrzymanej w Niemczech pracy nie zważając na to, że jego trzyletni synek zostanie w Holandii. Jaką radę daje mu ojciec? „Nie trać kontaktu z synem” – słyszy od ojca. To jedno zdanie pokazuje, że Jacek miał świadomość błędu, jaki popełnił w przeszłości. Pozwolił na to, aby jego relacje z synem się zatarły. Pozwolił na to, że nie był obecny w ważnych chwilach w życiu swojego syna. Nie znał swojej synowej. O tym, że jest dziadkiem dowiedział się podczas odwiedzin Łukasza, kiedy jego wnuczek ma już trzy latka.


Trudny problem pokazany w prosty sposób tak, aby forma przekazu nie zasłoniła samego przekazu. Do tego subtelna muzyka podkreślająca klimat filmu.

Wszystkie plakaty pochodzą ze strony filmweb.pl

czwartek, 16 czerwca 2016

To była wycieczka … #1


Na górskim szlaku.

Lubię co jakiś czas przeglądać zdjęcia z wyjazdów. Uwielbiam właśnie w taki, czyli wyjazdowy sposób spędzać czas. Czasem sama droga cieszy mnie bardziej, niż cel.

Lubię przemierzać kilometry naszego kraju (i nie tylko naszego) samochodem (często sama siadam za kierownicą). Podziwianie widoków za oknem. Przystanki w uroczych miejscach lub całkiem pospolitych (na stacjach benzynowych). Nowe miejsca. Nieznane potrawy.

Lubię wyjazdy weekendowe, tygodniowe, dwutygodniowe (na więcej nie pozwala praca) i staram się cieszyć wszystkim, czym mogę. W przeciwieństwie co do niektórych towarzyszy podróży :)


W dzisiejszym wpisie małe wspomnienie z urlopu spędzonego w Karkonoszach i w Pradze. Było to latem 2011 roku …

W oddali widzę nasz cel, Śnieżkę.

W górach mogę chodzić i chodzić tymi szlakami.

Schronisko "Dom Śląski" już za nami. Teraz idziemy na Śnieżkę.

Jeden dzień w Karpaczu.

Staram się dostrzegać piękno przyrody.

Odpoczynek w schronisku był już tylko wspomnieniem.

Stacja przekaźnikowa na zboczu.

Ach, ta przyroda!

U czeskich sąsiadów.

Odpoczynek.

Nie mogłam się powstrzymać przed zrobieniem tego zdjęcia.

W drodze z akademika, w którym się zatrzymaliśmy na Stare Miasto.

Kocham takie uliczki.

Trzy noce i dwa dni w Pradze.

Ilość turystów nieco nas przytłaczała.

Kolejna urocza uliczka.

Wycieczka statkiem to zawsze obowiązkowy punkt programu.

Zakochałam się w tym miejscu.

Praga nocą.

Ostatni wieczorny spacer.

Lato przed nami. Pora idealna na podróżowanie. Jakie kierunki obieracie?

wtorek, 14 czerwca 2016

Piękny film dzisiaj oglądałam #1


Mowa o filmie zatytułowanym „Śniegowe ciastko” w reżyserii Marc’a Evans’a. Dramat, który światową premierę miał 9 lutego 2006 roku! Dziwię się, że dopiero teraz go obejrzałam, ale w tym przypadku sprawdza się powiedzenie, że lepiej późno, niż wcale. Vivienne (Emily Hampshire), Alex (Alan Rickman), Linda (Sigourney Weaver) i Maggie (Carrie-Anne Moss). Do tego piękne obrazy malowniczej przyrody Kanady i nastrojowa muzyka.


Niech punktem wyjścia będą słowa zapisane przez Vivienne: przeszłość jest wspomnieniem, przyszłość jest fantazją, najważniejsza jest teraźniejszość. Ważne jest, aby umieć odnaleźć się właśnie w rzeczywistości, która jest tu i teraz. Ważne jest, jak zachowamy się w trudnej sytuacji, gdy nie ma czasu na rozpacz, na roztrząsanie problemu, na ucieczkę i zastanowienie się, co powinniśmy zrobić. Decyzję trzeba podjąć w danej chwili. I wiemy, że ta decyzja zaważy na całym naszym życiu. Aby móc iść do przodu w zgodzie z sobą samym i w zgodzie z innymi należy wszystkie sprawy doprowadzić do końca. Do tego potrzeba niemałej odwagi. Do tego trzeba widzieć drugiego człowieka.

Co zyskujemy w zamian? Szacunek do samego siebie, spokój ducha, ukojoną rozpacz, uciszenie wyrzutów sumienia nawet tych nieuzasadnionych, poczucie spełnionego obowiązku, możliwość dalszego życia bez natrętnie powracających myśli „co by było, gdyby”.

I trzeba wierzyć, że wszystko co dzieje się w naszym życiu ma sens i jest do czegoś potrzebne. Ostatnia scena z filmu sprawiła, że kończyłam go oglądać z uśmiechem na ustach i pewnego rodzaju ulgą, że Linda ma na kogo liczyć.


Cała opowieść skupiona jest wokół Alexa. Zamknięty w sobie pan w średnim wieku wybiera się samochodem do Winnipeg. Los na jego drodze stawia Vivienne, która chce dostać się do domu swojej matki. Przepaść, która początkowo dzieli introwertycznego Alexa i ekscentryczną Vivienne zdaje się zmniejszać z każdym przemierzonym wspólnie kilometrem. Ich podróż przerywa tragiczny wypadek, z którego bez szwanku wychodzi Alex i sprawca wypadku. Niestety Vivienne nie miała szczęścia. Umiera.

Alex postanawia pojechać do jej matki i wytłumaczyć jej, co się stało. Jasne jest, że nie on zawinił i Linda (matka Vivienne) utwierdza go w przekonaniu, że to był nieszczęśliwy wypadek. Rozumie to. Spotkanie i rozmowa z Lindą była dla Alexa niezwykle trudna. Nie tylko dlatego, że stanął twarzą w twarz z matką dziewczyny, która całe życie miała przed sobą i gdyby jej nie podwiózł … Gdyby nie wsiadła do jego samochodu … Być może żyła by nadal … Alex musiał zmierzyć się nie tylko z dręczącymi go wyrzutami sumienia, ale także z autyzmem Lindy. Chyba nie do końca wiedział, czy Linda rozumie co tak naprawdę się stało.

Film pięknie pokazał, że mimo choroby Linda była świadoma tego, co dzieje się wokół niej. Mimo, że sprawiała zupełnie inne wrażenie … To były pozory. Pozornie nie reagowała na pytania Alexa co z pogrzebem, tylko domagała się wspólnej zabawy z nim na trampolinie. Bo z Vivienne zawsze razem bawiły się na trampolinie. Pozornie zbywała Alexa, gdy ten sugerował jej, że może najwyższy czas powiadomić o śmierci Vivienne jej dziadków, tylko zajadała się śniegiem. Bo Vivienne … Pozornie udawała, że nie słyszy, jak Alex próbuje jej opowiedzieć o swoim synu. Bo Vievienne … Histerycznie zareagowała na wiadomość, że Alex nie zostanie u niej i wyjedzie przed wtorkiem i nie będzie komu wystawiać śmieci. Bo Vivienne zawsze wyrzucała śmieci. Nie rozumiała, dlaczego musi identyfikować zwłoki, skoro wiadomo, że to Vivienne. Przecież to małe miasteczko i wszyscy wiedzą, że Vievienne to Vivienne. Nie chciała tam jechać sama. Poprosiła Alexa, żeby jej towarzyszył. W kostnicy na zadane przez policjanta pytanie, czy rozpoznaje Vivienne Linda udawała, że nie słyszy pytania. Nie odpowiadała. Tak jakby bała się, że dopiero wypowiedziane na głos potwierdzenie, że to Vivienne będzie potwierdzeniem jej śmierci.


Alex postanowił zostać z Lindą do dnia pogrzebu, który właściwie sam zorganizował i do wtorku, żeby zgodnie z obietnicą wynieść śmieci. Wypracowali sobie schemat przebywania pod jednym dachem. Linda nie reagowała już wrzaskiem, kiedy Alex wchodził do kuchni. Wydzieliła dla niego przestrzeń w kuchni, w której mógł się poruszać. Karmił i wyprowadzał psa. Nawiązał dość zażyłą znajomość z sąsiadką Lindy, Maggie, przed którą się otworzył. W przeciwieństwie do Lindy, która nie chciała słuchać co Alex ma do powiedzenia o swoim synu, Maggie czekała na tę historię. Czekała na moment, kiedy Alex przyzna się do tego, że zabił człowieka. Dzięki Maggie Alex wracał powoli do normalnego życia. Czuł się tak dobrze blisko niej, że przez chwilę rozważał kupno domku w miasteczku. Mógłby pomagać Lindzie i żyć z Maggie.


Nadszedł dzień pogrzebu. To nie była typowa uroczystość. Alex zaplanował wszystko tak, jak według niego chciałaby tego Vivienne. Wszystkim się zajął i był wsparciem dla Lindy. Na popogrzebowym poczęstunku w pewnym momencie Linda włącza muzykę i tańczy z błogim uśmiechem na twarzy. Wśród mieszkańców miasteczka uczestniczących w stypie widać popłoch i oburzenie. Oni patrzą na wariatkę, która tańczy z uśmiechem na twarzy na stypie swojej córki. Ja patrzyłam na matkę, która bawi się w najlepsze tańcząc ze swoją córką. W tak piękny i pełen emocji sposób Evans pokazał pożegnanie Lindy z Vivienne. Ta scena była dla mnie ogromnie wzruszająca.


Nadszedł wtorek. Alex gotowy był już do dalszej drogi, ale czekał jeszcze na śmieciarzy, aby wypełnić daną Lindzie obietnicę. Nadszedł moment rozstania. Na pożegnanie Alex przygotował dla Lindy niespodziankę. Ale niespodzianka to nie wszystko. Alex czuł się w obowiązku zaopiekowania się w jakiś sposób Lindą i … pomogła mu w tym Maggie. I tak historia się kończy. Alex wyjeżdża. Linda zajada się wspaniałym tortem ze śniegu. Maggie wyrzuca śmieci.
Wszystkie plakaty pochodzą ze strony filmweb.pl