niedziela, 22 maja 2016

Czy muszę być doskonała we wszystkim?



Otóż nie, nie muszę. Nie muszę robić oszałamiającej kariery i być niezastąpioną panią domu jednocześnie. Nawet nie chcę. Po kilku latach próbowania jestem zwyczajnie zmęczona zasuwaniem na dwa etaty. Cóż ja mam z tego życia? Bo najpierw jestem maksymalnie zaangażowana w pracy, później pędzę do domu i haruję w domu. Żeby było jasne! Wiem, że praca jest bardzo ważna, bo daje nam utrzymanie, pozwala nam opłacać rachunki i dzięki niej nie głodujemy. Ale … Właśnie … Ale w większości miejsc pracy atmosfera jest tak przerażająco nieznośna, że z czasem przestajemy czerpać z niej radość. Na początku oczywiście niczym się nie zrażamy, działamy na pełnych obrotach, mamy mnóstwo pomysłów, nie boimy się wyrażać głośno własnej opinii (wszak jesteśmy inteligentne i mamy swoje zdanie), ale z czasem idziemy do pracy z podciętymi skrzydłami, idziemy, bo musimy. Nie zawsze tak jest, ale zdarza się. To praca. Dom to druga bajka. Żyjemy w takiej kulturze, w której mimo wszystko cały czas silnie funkcjonuje schemat, że trzymanie domu w ryzach i obsługiwanie działki gastronomicznej w domu przypada kobiecie. To nic, że ona też pracuje na pełnym etacie, który tak samo jak etat mężczyzny wynosi co najmniej 8 godzin. To nic, że z tej pracy kobiety też wracają zmęczone. Naprawdę! To nic, że kobiety też prowadzą życie towarzyskie, na które chcą znaleźć czas. Co robić? Rozwiązaniem może być poniższa propozycja.


Jesteśmy doskonałe tylko w jednym obszarze. Albo spełniamy się w pracy, albo w domu. Jeżeli będziemy dążyły do perfekcji zawsze i wszędzie w pewnym momencie będziemy tak zmęczone, że wszystko się sypnie. A do tego możemy stracić zdrowie. A bez zdrowia ani rusz. Jeżeli stawiamy na karierę to ją róbmy. Jeżeli to daje nam szczęście, to pracujmy ile się da. Angażujmy się maksymalnie w pracy, ale odpuśćmy dom (dom, ale nie rodzinę). Nie musimy pokazywać całemu światu, że ze wszystkim same damy sobie radę, bo może się okazać, że weźmiemy na siebie za dużo i klops. Naprawdę nic się nie stanie, jeżeli do umycia okien wynajmiemy firmę sprzątającą. Naprawdę nic się nie stanie, jak prasowaniem naszych ubrań zajmie się ktoś, komu za to zapłacimy. Naprawdę nic się nie stanie, jeśli codziennie będziemy jadać obiady na mieście. Naprawdę nic się nie stanie jak zakupy spożywcze zrobimy przez Internet. Naprawdę nic się nie stanie, jeżeli sprzątaczka wysprząta nasze mieszkanie dwa razy w miesiącu. Nie umrzemy od tego i wcale nie będzie to świadczyło, że jesteśmy nieporadne albo że zadzieramy nosa, że sodówka uderzyła nam do głowy. Po prostu jesteśmy na takim etapie, że inne rzeczy są dla nas ważniejsze, a do tego, żeby domowe obowiązki rozdzielić na różnych usługodawców nie musimy mieć milionów na naszym koncie bankowym.


Natomiast jeżeli naszą domeną jest dbanie o dom, nie bójmy się przyznać to tego, że robienie zaskakującej kariery zawodowej to nie dla nas, a wystarczy nam praca, która nie zabierze nam całej energii, którą akurat chciałybyśmy przeznaczyć na prowadzenie domu. Idąc jeszcze dalej nie miejmy kompleksów, że nie pracujemy zawodowo, ponieważ to mąż na tyle zabezpiecza domowy budżet, że my spokojnie możemy zająć się pielęgnowaniem domowego ogniska i następnego pokolenia. To żaden wstyd, ani żadne życie na cudzy koszt. Nie popadajmy tylko w pułapkę, że z tego powodu stajemy się nieatrakcyjne dla naszego życiowego partnera. Otóż zdradzę pewien sekret … Tak zwana kura domowa również może być interesująca. Nawet zajmując się domem może codziennie nakładać makijaż bardziej lub mniej delikatny w zależności od upodobania, może ubierać się w coś innego niż legginsy i T-shirt (chociaż to akurat jest mega wygodne). I co najbardziej zaskakujące: ona również może mieć coś ciekawego do powiedzenia przy kolacji. Przecież brak pracy zawodowej nie czyni z kobiet matołków.


Wszystko zależy od tego, na jakim etapie życia się znajdujemy, co aktualnie jest naszym priorytetem i niezależnie od zajmowanego miejsca w społeczeństwie jak dbamy o nasz rozwój.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz